Na podstawie legendy napisanej przez Artura Oppmana.
1.
— A widzieliście ją, tę niby syrenę, kumie Szymonie?
—
Widzieć nie widziałem, kumie Mateuszu, bo drzewa przesłaniały źródełko,
a bliżej podejść jakoś się bałem. Ale słyszałem jak śpiewa.
— Syreny śpiewają?
—
Jakże to? Nie wiecie o tym, kumie Mateuszu? Śpiewają! Jeszcze jak! Głos
tak się rozchodził po Bugaju, po Wiśle, hen, aż za rzekę, jakby dzwonek
srebrzysty dzwonił. Słuchałbyś dniem i nocą.
— No i co dalej? Co dalej?
—
Ano, nic dalej. Słuchałem, słuchałem, a radość jakaś i szczęście,
rozpływały mi się po kościach. W końcu śpiewanie ucichło. Widocznie
syrena schowała się na nocleg w źródełku, bo już słońce zachodziło. Ja
powlokłem się do chaty, ale spać nie mogłem, tylko o tej syrenie
rozmyślałem.
— Ciekawe.... Warto by ją było wypatrzeć, zobaczyć.
— Ale jak? Przecież jeśli nas ujrzy, ucieknie i skryje się w wodzie.......
— Więc powiadacie, że śpiewała?
— Naprawdę, śpiewała. Mówiłem przecie.
— Hm! I często sobie tak podśpiewuje?
—
Codziennie! Jak tylko słoneczko ma się ku zachodowi, czerwienią i
złotem pomaluje Wisełkę, zaraz się na Bugaju jej piosenka rozlega.
— I długo tak nuci?
— Do zachodu. Jak się tylko ciemno zrobi ...... czytaj więcej |
|